Determinizm, czyli o warunkach których spełnienie wywołuje pożądane konsekwencje. Rozpalamy ogień, lub odkręcamy kaloryfer - gdy chcemy ciepła. Komplementujemy człowieka, który może nam być potrzebny - gdy zamierzamy się z nim zaprzyjaźnić. Obliczamy - gdy chcemy zrozumieć zjawisko, skwantyfikować fizyczne wydarzenie. O tym ostatnim przypadku jest obecna notka. Najpierw przykład szczególny, aktualny przykład opracowania autorstwa niewątpliwego znawcy metod matematycznych.
Niedawno prof. Paweł Artymowicz wyliczył, że utrata końcówki skrzydła na brzozie wytworzyła asymetrię sił aerodynamicznych nawet do 40 razy większą niż ta kontra, jaką mogła dać lotka na ocalałym prawym płacie. Obliczenia prawdopodobnie są zupełnie poprawne, natomiast ich wynik nie zależy wyłącznie od biegłości w zastosowaniu matematyki, lecz jeszcze od czegoś innego. Przyjrzyjmy się, co to takiego jest to, co należy uwzględnić, aby otrzymać prawidłowy wynik. Są to co najmniej trzy istotne czynniki, które ilustruję zdjęciami.
1. Na niskiej prędkości steruje się samolotem poprzecznie lotkami oraz przerywaczami (interceptorami), a nie samymi lotkami skrzydłowymi. Lotki (uchylne powierzchnie umieszczone blisko końców skrzydła) są przy niskich prędkościach niezbyt skuteczne, więc nie jest odkrywaniem Ameryki że "kontra samą lotką" na niskich prędkościach przyziemienia czy podejścia nie uda się. Zwykłe szkolenie na odrzutowcach wystarczy; tego nie trzeba liczyć. Rzecz jest tak oczywista, że nie wymaga ilustracji zdjęciami.
2. Następnie, siłę nośną na niskiej prędkości generują zwłaszcza zmechanizowane przez wysunięcie klap partie skrzydła (klapy to wysuwane i wychylane w dół powierzchnie za skrzydłami wybrzuszające profil, skrzela to otwierające się do przodu profile ustalające opływ nad skrzydłem), a nie niezmechanizowane partie skrzydeł. Zauważyłem u niektórych zbliżonych do ZPAM *) amatorów że obliczają siłę nośną skrzydła proporcjonalnie, liniowo "po rozpiętości" czy po innej "spoczynkowej powierzchni". Czy odcięta (hipotetycznie) końcówka przydawała procenty siły nośnej nie ma znaczenia. Być może nie tylko nie przydawała, ale w zależności od ustawienia kadłuba samolotu wręcz zmniejszała siłę nośną. Spojrzyjmy na pierwsze zdjęcie - tam widać taki przypadek. Niezależnie jednak od tego, czy końcówka skrzydła generuje przy lądowaniu zaniedbywalną siłę nośną, czy też ją unicestwia stawiając głównie opór, to brak tego ułamka procentu jak sądzę wyrównałby interceptor na (hipotetycznie) zdrowym skrzydle. Póki nie będzie wyników próby w tunelu aerodynamicznym musimy polegać na aproksymacjach.
3. Na koniec, jako trzeci czynnik: płat tupolewa budowany był celowo ze zwichrowaniem. Patrz zdjęcie drugie. To konstrukcyjne, szczególne rozwiązanie ustawiało końcówkę płata pod kątem natarcia jeszcze bardziej płaskim niż centropłat; zasadniczo generując przy lądowaniu prawdopodobnie nie jakąkolwiek siłę nośną lecz jedynie zmniejszającą opór aerodynamiczny indukowany przez zmechanizowaną część płata. To zwichrowanie czyli skierowanie krawędzi natarcia w dół, skręcenie skrzydła, widać doskonale na zbliżeniu - patrz zdjęcie nō.3.
Nieuwzględnienie powyższych założeń powoduje, że wyliczenia mogą się okazać obarczone signifikantnymi błędami. Nie o tym jednak jest ta notka - takie błędy zdarzają się każdemu; klasę naukowca poznać po tym, jak je rozpoznaje i poprawia. Temu służą konsultacje jakie np. czasopisma naukowe przeprowadzają przed skierowaniem danego artykułu do druku. Niekoniecznie niszczy się w ten sposób kolegów - poprzez peer review czyli krytykę kolegów raczej umożliwia się im korektę zauważonych w toku procedury weryfikacji artykułu błędów czy niedopatrzeń.
Przejdźmy do sedna sprawy.
Sprawa zdeterminowania wyniku poprzez dostarczenie odpowiednich danych ma według mnie drugie dno. Ona nie ogranicza się do samej końcówki skrzydła, hipotetycznie odciętej, przeliczanej potem modelowo jako element zmieniający kurs czy mechanicznie wywołujący katastrofę. Determinizm wprowadzany przez utratę końcówki skrzydła to pułapka zastawiona na wielu naukowców, nie tylko na profesora Artymowicza. Wprowadzają ten ponętny determinizm dwunożni tajniacy, a nie martwy metalowy płat.
Problem polega na tym, że kto jest sprawny — a oszustwo jakie objawiły media 10 kwietnia 2010, to które powtórzyły wtórujący mediom pieniacze, zostało przygotowane wcale nie dla ułomnych, nie dla niewiedzących kto to jest Cialdini, lecz dla tych sprawnych umysłowo, inteligentnych ludzi — ten ma skłonność do rozciągania swojej niewątpliwej sprawności w jednej dziedzinie na dziedziny inne. To jest błąd. Własne wrażenie, że sprawny umysłowo raz może uważać się za suwerena w każdej sytuacji, jest nieuprawnione.
To znaczy, że inteligentnego człowieka można oszukać łatwiej, niż wsiowego mądralę, który "swoje wie" z natury, bo ma kontakt z ziemią, słońcem, wiatrem i wodą. Nieustanne doświadczenie przed który my miastowi bronimy się karoseriami samochodów, goreteksowym ubraniem, i centralnym ogrzewaniem stawia nas w pozycji podrzędnej w stosunku do (określanego na różne sposoby jako głupek - chłopek - roztropek) prostego człowieka, którego zmysły pracują codziennie bez filtra cywilizacyjnego.
Sądzę, że jeśli chcemy się wywinąć sprytnym nabieraczom, to musimy zastosować chłopskie myślenie. Prosto o prostych sprawach: złodziej idzie raz przez wieś. Żadnych nieuprawnionych założeń. Zamiast przypuszczania — dotknięcie, zbadanie. Zamiast uwierzenia w nonsens zastąpienia realnego samolotu wirtualnymi (wymyślonymi, nierzeczywistymi) cyferkami zczytanymi jakoby z czarnych skrzynek należy dotknąć ten samolot. Realnie dotknąć, zbadać rzekomy wrak, a przy tym polegać wyłącznie na dowodach materialnych, pominąć sztucznie wytwarzane, pseudorealne obrazki i cyferki.
To nie obraz lata — to samolot lata. Obraz na ekranie nie jest tożsamy z przedstawianym przedmiotem. Na prerii widocznej na ekranie kinowym nie da się pogalopować. Tymczasem domorośli kowboje ledwie ujrzeli ten kinowy, telewizyjny obraz siewiernieński, smoleński, katyński — już galopują po nim jakby tam byli. Są z reguły doświadczonymi ludźmi, uczonymi, radzącymi sobie w życiu. Skąd więc taka bezradność w obliczu prymitywnej manipulacji ich przekonaniem, że być dobrym raz - to już wystarczy? (Dla ilustracji jak łatwo podebrać i poniżyć człowieka który jest "dobry raz" a więc w swojej dziedzinie, proszę przeczytać artykuł p. Dawidowicza o mafii bankierskiej i jej metodach "inwestycji", proszę zajrzeć tu: http://dawidowicz.salon24.pl/475476,piekielne-kregi)
Komentarze